wtorek, 25 marca 2014

Rozdział V

-Co mam zrobić, żebyś jednak ze mną poszła?
-Nie odpuścisz prawda? –Tomek pokiwał tylko głową, więc nie miałam innego wyjścia.
-Ugh… no dobra, pójdę z tobą.
-Tylko ubierz coś seksownego, wyczuwam, że komuś możesz się bardzo spodobać. –wyszeptał do mojego prawego ucha z chytrym uśmieszkiem.
 –Czy ty coś knujesz, podstępna żmijo?
-No co ty, ja przecież nigdy nic nie knuję. Co nie zmienia faktu, że moi przyjaciele mogą coś wymyślić.

-Nawet niech nie próbują, chyba, że chcą poznać moją złą stronę. –pokiwałam palcem przed twarzą bruneta.
*Wieczorem*
-Jesteś gotowa? -głos kuzyna dobiegał zza drzwi pokoju.
-Nie wiem co mam ubrać. –odparłam i rzuciłam się zrezygnowana na łóżko.
-Ehh… kobiety. –wymamrotał pod nosem podchodząc do mojej szafy. –Weź to i śmigaj do łazienki. –rzucił w moją stronę szortami z wysokim stanem, białą koszulkę z nadrukiem i brzoskwiniowe Vansy. Nie sądziłam, że ma taki dobry gust...
-Dzięki. –uśmiechnęłam się i zniknęłam za drzwiami łazienki.
***
-Nadal nie chcę tam iść. –oznajmiłam stojąc przed bramą ogromnego domu.
-Teraz, stojąc przed drzwiami chcesz się wycofać?
-Nie, po prostu sądzę, że nie będę czuć się tam komfortowo.
-Przesadzasz. –odpowiedział i zapukał w drewnianą powłokę. Już po chwili drzwi się otworzyły a zza nich wyłoniła się głowa z burzą loków. Harry?
-O, już jesteście. Julia? Co ty tu robisz?
-Mogłabym zadać ci to samo pytanie. –odpowiedziałam cicho.
-To wy się znacie? –zdziwiony kuzyn przerzucał wzrok to na mnie to na Harrego.
-Poznaliśmy się w samolocie. Wchodźcie, nie będziecie stać cały wieczór przed drzwiami. –zaśmiał się i wpuścił nas do środka. Mieszkał w ładnym domu, ale jak dla mnie trochę za dużym.
-Ej, chłopaki, Tom z kuzynką już przyszedł! –chłopak krzyknął na cały głos,w końcu przed nami pojawiła się pozostała czwórka ukochanego zespołu mojej siostry.
-Cześć, jestem Zayn. –pierwszy odezwał się mulat z wytatuowaną dziewczyną. No to zaczyna się ciekawie…
-Ja jestem Louis, ale możesz mówić mi Tommo albo Lou. –czyżby psychol? –To jest Liam i Niall. –z pewnością, nawet nie daje dojść do głosu innym.
-Ja jestem Julia, miło mi was wszystkich poznać. –posłałam im mój najpiękniejszy uśmiech i ruszyłam z Tomkiem w stronę ,jak mniemam, salonu.
-Hej Tom, nie mówiłeś nam, że masz taką piękną kuzynkę. –gdy usiedliśmy Niall odezwał się do ‘Toma’, a na moich policzkach zagościły rumieńce.
-Chcecie się napić? –zapytał Louis niosąc zgrzewkę piwa.
-Tomek, pamiętaj, że prowadzisz. –upomniałam kuzyna, gdy sięgnął po butelkę.
-Nie rozumiem o czym mówisz. –podrapał się zdezorientowany Brytyjczyk.
-Chodzi jej o to, że jesteśmy samochodem.
-Nie przesadzaj, możemy was przenocować. –spokojnym głosem odparł Liam.
-A co z ciocią? Będzie się martwić. –założyłam ręce.
-Już załatwione. –powiedział Tomek chowając telefon do kieszeni i biorąc łyk alkoholu.
-Niby jak?
-Normalnie, wystarczyło napisać smsa. –nic nie odpowiedziałam. Westchnęłam tylko i wzięłam butelkę z ręki Malika.
-Dobra dziewczynka. –uśmiechnął się i wrócił na swoje miejsce.
***
Atmosfera już się rozluźniła, a każdy był po kilku, lub raczej kilkunastu piwach. Ja leżałam na kolanach nachlanego Tomka, który próbował uśpić mnie jak niemowlę.
-Ej ludzie, zagrajmy w butelkę. –wypalił nagle Harry.
-Ja w to nie wchodzę, was jest sześciu, a ja jestem jedna, nie mam ochoty całować was wszystkich. –chwiejnie wstałam z kuzyna(jak kol wiek to brzmi) i podeszłam do drzwi.
-Nie no czekaj, możemy grać w prawda czy wyzwanie. –krzyknął blondyn po czym spadł z fotela. -Auć.
-Niech wam będzie. –odwróciłam się na pięcie biorąc butelkę po piwie siadając na dywanie. Po chwili reszta doczołgała się do mnie:
-Kręć pierwsza. –wszyscy przytaknęli na słowa LouLou, a ja zakręciłam przedmiotem, wypadło na Tomka.
-Wyzwanie. –uśmiechnął się chytro zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-Skoro taki jesteś odważny, to ściągaj ciuchy i przebiegnij się nago dookoła domu. –wystawiłam język.
-OK, ale zamknij oczy. –odpowiedział zdejmując koszulkę.
-Chciałbyś.
-Dobra, dawaj te gacie! –ponaglał go Tomlinson.
-Przystawiasz się do mnie?
-Nie, za bardzo lubię dziewczyny, ale chcę zobaczyć jak robisz z siebie debila. –pijacki śmiech bywa zaraźliwy.
-Wal się. –wybiegł z domu pozbywając się bokserek. Zdecydowanie za dużo alkoholu
-Jestem zmęczona, idę spać.
-Jeśli chcesz, możesz iść do mojego pokoju. Chodź, zaprowadzę cię. –blondyn pociągnął mnie za rękę bez możliwości sprzeciwu.
-Cześć idioci. –rzuciłam krótko kierując się za chłopakiem po schodach.
-To tam. –wskazał ostatnie drzwi po lewej. –Jeśli chcesz dam ci jakąś koszulkę.
-Jeśli to nie będzie problem. -powiedziałam cicho obserwując Nialla podchodzącego do komody.
-Masz, śpij dobrze.
-Dzięki, ale gdzie ty będziesz spać?
-Nie martw się, pójdę do Louisa, on i tak nie będzie w stanie wejść po schodach. –zaśmiał się lekko.
-Skoro tak, to będę spać spokojnie. –uśmiechnęłam się. –Dobranoc.
-Dobranoc. –pożegnał się i wyszedł z pomieszczenia gasząc światło.
*Tomek*
Biegałem nago w nocy, promile robiły swoje. Gdy zmęczyłem się wróciłem do środka:
-Gdzie Julia?
-Śpi u mnie w pokoju.-odezwał się Horan.
-Jak coś jej zrobiłeś, to umrzesz.
-Spokojnie, dałem jej tylko koszulkę. Jest tak słodka, że nie mógłbym jej skrzywdzić.
-Masz szczęście. –uśmiechnąłem się.
-Co nie zmienia faktu, że jest moja.
-Chciałbyś Styles. –odgryzł się Irlandczyk.
-Ej, moja kuzynka to nie przedmiot. Nie jest ani jednego, ani drugiego. –Co oni sobie myślą, że dziewczyna jest rzeczą? Egoiści.
*Rano*
Obudził mnie szum wody, chyba Horan bierze prysznic. Boże moja głowa, nigdy więcej nie piję z tymi debilami. W ustach mam co najmniej Saharę. Moje użalanie się przerwał Niall wychodząc z łazienki.
-Już nie śpisz? –zapytał troskliwym głosem.
-Jak widać. –uśmiech w połączeniu z kacem na mojej twarzy na pewno nie wygląda dobrze.
-Kacyk? –zaśmiał się.
-Ugh, umieram.
-Idź weź prysznic, na pewno dobrze ci zrobi.
-Dziękuję, ale nie skorzystam. Jedyne o czym marzę to butelka wody. –stoczyłam się z łóżka i ruszyłam w stronę kuchni. O dziwo wszyscy siedzieli ubrani.
-Pięknie wyglądasz kuzyneczko. –stwierdził z sarkazmem Tomek.
-Zamknij się i daj mi wody. –rzuciłam w jego twarz kawałkiem pomidora z kanapki leżącej na stole.
-O czym wy znowu gadacie? –zdziwiony Liam rzucił między kęsami jedzenia. Zapomniałam, że rozmawiamy po polsku.
-Nic takiego. –uśmiechnęłam się i wyrwałam Zaynowi butelkę z wodą i wypiłam duszkiem.
-Musisz być bardzo spragniona.
-Jak diabli.
-Zjedz coś. –mulat podał mi talerz z kanapkami, a ja wzięłam jedną.
-Dzięki.
-Przyjemność po mojej stronie.
***
-I jak było? –ciocia zaczęła wypytywać zaraz gdy wróciliśmy do domu.
-No cóż, mogło być lepiej, ale zapytaj Tomka co robił wczoraj wieczorem. –zaśmiałam się. –No pochwal się mamusi.
-Zamknij się.
-Dowiem się w końcu co wczoraj zaszło? –ciekawski ton Wiktorii odbijał się echem w mojej skacowanej głowie.
-Więc Tomek biegał nago wokół ich domu.
-Boże, dziecko, czy ty upadłeś na głowę? –rozbawiona ciocia zawsze była mistrzem ironii i sarkazmu.
-Mamo, nie przesadzaj, przecież było ciemno.
-Dobra, chodźcie, pewnie jesteście głodni.
-Tak się składa, że już jedliśmy. –uśmiechnęłam się lekko. –Idę spać. –rzuciłam obojętnie wchodząc po schodach.
*Niall*
-Nie mogłeś uczepić się innej dziewczyny? –Harry dopytywał mnie na temat Julii.
-O co ci znowu chodzi, przecież nie jest twoją własnością. –zmarszczyłem czoło. Co on myśli, od kiedy dziewczynę się zaklepuje?
-Jeszcze nie.
-Zdajesz sobie sprawę, że jeśli ją skrzywdzisz Tom cię zabije?
-A kto powiedział, że chcę ją skrzywdzić?
-Ty sam.
-Ciekawe kiedy. –rzucił zarozumiale pod nosem.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak często można to wywnioskować z twojego głosu. –odparłem beznamiętnie i udałem się do mojego pokoju.
*Julia*
-Tomek, idziemy już?
-Dwie minutki.
-To samo mówiłeś pięć minut temu. –przewróciłam oczami. –Ale skoro ty sobie grasz zadzwonię do Lou i z nim pójdę na tą karuzelę. –wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni szortów.
-No i spoko. –odparł nie odrywając oczu od gry.
-Debil. –rzuciłam cicho zanim wybrałam numer do Tomlinsona. Po trzech sygnałach odebrał:
-Co jest mała?
-Mój kochany kuzyn miał mnie zabrać na London Eye, ale gra jest ważniejsza. Poszedłbyś tam ze mną? –wypowiedziałam szybko wyczekując reakcji bruneta.
-Bardzo chętnie, ale dzisiaj nie mogę. Chociaż jest ktoś, kto na pewno z tobą pójdzie, poczekaj, dam ci go do telefonu.
-No dobra. –odpowiedziałam uśmiechając się na widok Tomka cieszącego się ze strzelonego gola.
-Halo? –usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki.
-Cześć, pójdziesz ze mną na London Eye?
-Czemu nie, przyjadę po ciebie za dwie godziny. Pasuje ci?
-Tak, jak najbardziej. To do zobaczenia o czternastej. –odparłam i rozłączyłam się po usłyszeniu krótkiego ‘pa’.
-To z kim w końcu idziesz?
-Na pewno nie z tobą. Daj zagrać.
-Nic się nie zmieniłaś. –zaśmiał się.
-Taka już jestem. –pokazałam mu język i wskoczyłam na dwuosobową kanapę opierając głowę o ramie kuzyna, po czym wybrałam padem moją ukochaną drużynę.
-Weź, Barcelona to cioty.
-Nie znasz się, Real to największe pedały jakie nosiła Ziemia –powiedziałam pewnie.
-Dobra, graj nie gadaj.
-Kij ci w oko.
*1,5 h później*
-Wygrałam! –zaśmiałam się kuzynowi w twarz.
-Oszukiwałaś!
-Ciekawe jak. Idę się ogarnąć, za pół godziny przyjedzie Horan. Bajo! –pożegnałam się i ruszyłam w stronę mojego tymczasowego pokoju. Gdy się w nim znalazłam wyciągnęłam z szafy zwykłe jasne spodnie, zwiewną bluzkę w kwiatki i jeansową kurtkę. Ubrałam też białe Converse przed kostkę i słomiany kapelusz, po czym chowając do brązowej torebki najpotrzebniejsze rzeczy wyszłam z pomieszczenia. Ku mojemu zaskoczeniu Niall właśnie wchodził po schodach:
-Cześć, idziemy już? –zapytał po tym jak mnie przytulił. To było miłe, nawet bardzo miłe.
-Tak, chodźmy. –uśmiechnęłam się szczerze po czym zeszliśmy po schodach. Po szybkim pożegnaniu z wujostwem wyszliśmy na zewnątrz domu i powoli podeszliśmy do samochodu blondyna:
-Umm, mogę prowadzić? –zapytałam cicho.
-Co chcesz zrobić?
-No, prowadzić. –odpowiedziałam już nieco pewniej.
-Jeśli chcesz. –podał mi klucze.
-Dzięki. –powiedziałam i wsiadłam do samochodu.
*30 minut później*
-Wow, jak na dziewczynę jesteś niezłym kierowcą.
-No cóż, mam prawko już dwa lata. –zaśmiałam się.
-Kiedyś zabiorę cię na karty, co ty na to?
-Bardzo chętnie, ale chodźmy już, bo się ciemno zrobi. –pociągnęłam go lekko za ramię.
-Wiesz, to miasto wygląda lepiej nocą. –powiedział prawie szeptem blondyn stawiając opór. –Może wrócimy tu jak zapadnie zmrok?
-No a co będziemy robić do tego czasu?
-Możemy iść do muzeum figur woskowych. Jestem tam. –uśmiechnął się szeroko ukazując białe zęby.
-To prowadź.
-Ale najpierw zahaczymy o Nando’s.
-Czemu?
-Nie wiem jak ty, ale ja jestem głodny.
-Ja w sumie też. –wykrzywiłam twarz w grymasie łapiąc się za brzuch. –Zapomniałam o śniadaniu.
-To tym bardziej musimy tam iść. –odparł i pociągnął mnie za rękę zmuszając do truchtu.
-Aż tak chce ci się jeść?
-Jak widać. –uśmiechnął się.





niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział IV

Postanowiłam, że po wejściu na pokład nie będę z nikim rozmawiać. Zajmę swoje miejsce koło (chyba) Brytyjczyka i idę spać.
-Umm, przepraszam , mogłabym usiąść?-zapytałam starając się, aby mój akcent był jak najlepszy.
-Jasne.
-Dzięki.-czekaj, skądś znam tego gościa. O kurde, to ten cały Styles, którego tak kocha Marysia. Ty co on tutaj robi ?-Przepraszam bardzo ale co robisz na lotnisku w Polsce?
-Miałem przesiadkę. Za to ty na pewno jesteś stąd.
-Skąd wiesz?
-Poznaję po akcencie. No i wszyscy twierdzą że Polki to najpiękniejsze kobiety.-jego dołeczki są nawet słodkie co nie zmienia faktu, że wolałabym spotkać Bill'iego Joe Armstronga.
-Twoje teksty podziałałyby na moją siostrę, ale nie na mnie. Przykro mi.
-Jeśli jest tak samo urodziwa jak ty, to spróbuję.
-Tak się składa że jesteśmy bliźniaczkami, lecz jeśli nie chcesz mieć powyrywanych włosów i zębów to nawet do niej nie podchodź, bo ci jeszcze kręgosłup uszkodzi.
-Na pewno nie jest tak źle.
-Oj jest.-skończyłam rozmowę z idolem mojej siostry zakładając słuchawki, puszczając Walking Contradiction i odpłynęłam w krainę Morfeusza.


***


-Proszę zapiąć pasy, przygotowujemy się do lądowania.-głos stewardessy rozbrzmiewał w moim ciągle śpiącym mózgu.
-Ej wstawaj.-Harry chyba też spał, bo jego chrypka jest bardziej głęboka (jak gardło Pauliny, lol) niż wcześniej.
-Co jest?
-Lądujemy już. A tak swoją drogą to masz bardzo dobry gust muzyczny.
-Wiem wiem, każdy mi to mówi.-zaśmiałam się lekko.
-Tylko nie rozumiałem niektórych tekstów po tym jak wypadła ci jedna słuchawka .
-No cóż, słucham polskiego reggae i polskiego rapu więc nic dziwnego. Widzisz tą dziewczynę w czarnej sukience?-zapytałam po czym wskazałam palcem na Marysię wychodzącą z samolotu.
-Tak, a co ?
-To jest właśnie moja siostra.
-No to może jednak podziękuję, zbyt ponura jak dla mnie.-wykrzywił twarz w lekkim grymasie a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie wnikam-super, wychodzę z samolotu a tu deszcz.-świetnie.
-Wydaje mi się że twoje ubranie nie pasuje do pogody.Tak w ogóle to na ile zostajesz w Londynie?
-Na 3 miesiące..
-Umm, może chciałabyś gdzieś jutro ze mną wybrać?-zawstydzona mina Harrego była nawet słodziutka.
-Jutro kuzyn zabiera mnie na London Eye, ale w sobotę czemu nie.-uśmiechem starałam się dodać mu odwagi.
-Nie ma sprawy tylko podaj mi twój numer.-wyciągnęłam więc z torebki długopis i chusteczkę i napisałam na niej ciąg cyfr.
-Tam jest mój kuzyn, będę już iść.
-To do soboty?-niepewny głos padający z ust takiego gwiazdora to na prawdę niesamowite zjawisko.
-Do soboty.-ostatnim uśmiechem pożegnałam się z nim i odeszłam w stronę Tomka.
-Kto to był?-kuzyn był zadziwiająco uśmiechnięty, pewnie bolały go policzki.
-Znajomy. A co ty taki szczęśliwy?
-No tak po prostu.
-Właśnie widzę. Gadaj albo...albo zrzucę cię jutro z London Eye. Jakaś dziewczyna ?
-Może tak, może nie.
-Widać, że lubisz latać to znaczy spadać. To jak?-uparty osioł pokręcił tylko głową powstrzymując się od śmiechu-No mi nie powiesz?-mój zbity piesek zawsze na niego działa.
-Nienawidzę cię za te minki. No wiec spotkałem znajomego i kiedy pokazałem mu ciebie powiedział, żebym zabrał cię ze sobą do nich dziś wieczorem. To wszystko.
-Do nich?
-No tak, on mieszka z czwórką kumpli, mi też proponowali zamieszkanie z nimi,ale przyleciałaś.
-Proszę cię, przecież nie musisz ze względu na mnie mieszkać z rodzicami.
-Ale nie chcę zostawiać cię samej. Dobra nie gadajmy o tym. To pójdziesz tam ze mną?
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-No weź nie bądź taka. Przecież ja tam będę.
-Wydaje mi się, że sześc do jednego to nierówna walka.
-Trudno, zaniosę cię tam- gdy skończył szturchnął mnie w ramię-patrz, ojciec przyjechał.
-Nawet jeśli mnie siłą do nich zaciągniesz nie będę się odzywać.-pewnym krokiem ruszyłam w stronę samochodu wujka ciągnąc za sobą dwie niebieskie walizki.
-Cześć mała.-przywitał mnie z brytyjskim akcentem
-Witaj Ben.-odpowiedziałam z uśmiechem, Mimo różnicy wieku wolał kiedy mówiłam do niego po imieniu.
-czyżby mój syn już chciał się tobą pochwalić?-zapytał z rozbawieniem
-Można tak powiedzieć, ale i tak nigdzie się dzisiaj nie wybieram, jestem zbyt zmęczona.
-Zobaczysz, jeszcze ze mną pójdziesz.-zapewnienia Tomka wlatywały w moją głowę jednym uchem i wylatywały drugim, nic sobie z jego słów nie robiłam.
-Możemy już jechać?-znikąd pojawiła się Marysia.
-Nie przywitasz się niewychowana małpo?-jej brak kultury był irytujący.
-Już dobrze Julia, nic się nie stało.-przyjazny głos Ben'a nie przekonywał mnie ani trochę, nie przepadał za moją siostrą.
-Cokolwiek.-wsiadłam do samochodu i naburmuszona obserwowałam widok lotniska za przednią szybą samochodu. Po chwili reszta ferajny zajęła miejsca i ruszyliśmy w stronę domu wujostwa.