niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział IV

Postanowiłam, że po wejściu na pokład nie będę z nikim rozmawiać. Zajmę swoje miejsce koło (chyba) Brytyjczyka i idę spać.
-Umm, przepraszam , mogłabym usiąść?-zapytałam starając się, aby mój akcent był jak najlepszy.
-Jasne.
-Dzięki.-czekaj, skądś znam tego gościa. O kurde, to ten cały Styles, którego tak kocha Marysia. Ty co on tutaj robi ?-Przepraszam bardzo ale co robisz na lotnisku w Polsce?
-Miałem przesiadkę. Za to ty na pewno jesteś stąd.
-Skąd wiesz?
-Poznaję po akcencie. No i wszyscy twierdzą że Polki to najpiękniejsze kobiety.-jego dołeczki są nawet słodkie co nie zmienia faktu, że wolałabym spotkać Bill'iego Joe Armstronga.
-Twoje teksty podziałałyby na moją siostrę, ale nie na mnie. Przykro mi.
-Jeśli jest tak samo urodziwa jak ty, to spróbuję.
-Tak się składa że jesteśmy bliźniaczkami, lecz jeśli nie chcesz mieć powyrywanych włosów i zębów to nawet do niej nie podchodź, bo ci jeszcze kręgosłup uszkodzi.
-Na pewno nie jest tak źle.
-Oj jest.-skończyłam rozmowę z idolem mojej siostry zakładając słuchawki, puszczając Walking Contradiction i odpłynęłam w krainę Morfeusza.


***


-Proszę zapiąć pasy, przygotowujemy się do lądowania.-głos stewardessy rozbrzmiewał w moim ciągle śpiącym mózgu.
-Ej wstawaj.-Harry chyba też spał, bo jego chrypka jest bardziej głęboka (jak gardło Pauliny, lol) niż wcześniej.
-Co jest?
-Lądujemy już. A tak swoją drogą to masz bardzo dobry gust muzyczny.
-Wiem wiem, każdy mi to mówi.-zaśmiałam się lekko.
-Tylko nie rozumiałem niektórych tekstów po tym jak wypadła ci jedna słuchawka .
-No cóż, słucham polskiego reggae i polskiego rapu więc nic dziwnego. Widzisz tą dziewczynę w czarnej sukience?-zapytałam po czym wskazałam palcem na Marysię wychodzącą z samolotu.
-Tak, a co ?
-To jest właśnie moja siostra.
-No to może jednak podziękuję, zbyt ponura jak dla mnie.-wykrzywił twarz w lekkim grymasie a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie wnikam-super, wychodzę z samolotu a tu deszcz.-świetnie.
-Wydaje mi się że twoje ubranie nie pasuje do pogody.Tak w ogóle to na ile zostajesz w Londynie?
-Na 3 miesiące..
-Umm, może chciałabyś gdzieś jutro ze mną wybrać?-zawstydzona mina Harrego była nawet słodziutka.
-Jutro kuzyn zabiera mnie na London Eye, ale w sobotę czemu nie.-uśmiechem starałam się dodać mu odwagi.
-Nie ma sprawy tylko podaj mi twój numer.-wyciągnęłam więc z torebki długopis i chusteczkę i napisałam na niej ciąg cyfr.
-Tam jest mój kuzyn, będę już iść.
-To do soboty?-niepewny głos padający z ust takiego gwiazdora to na prawdę niesamowite zjawisko.
-Do soboty.-ostatnim uśmiechem pożegnałam się z nim i odeszłam w stronę Tomka.
-Kto to był?-kuzyn był zadziwiająco uśmiechnięty, pewnie bolały go policzki.
-Znajomy. A co ty taki szczęśliwy?
-No tak po prostu.
-Właśnie widzę. Gadaj albo...albo zrzucę cię jutro z London Eye. Jakaś dziewczyna ?
-Może tak, może nie.
-Widać, że lubisz latać to znaczy spadać. To jak?-uparty osioł pokręcił tylko głową powstrzymując się od śmiechu-No mi nie powiesz?-mój zbity piesek zawsze na niego działa.
-Nienawidzę cię za te minki. No wiec spotkałem znajomego i kiedy pokazałem mu ciebie powiedział, żebym zabrał cię ze sobą do nich dziś wieczorem. To wszystko.
-Do nich?
-No tak, on mieszka z czwórką kumpli, mi też proponowali zamieszkanie z nimi,ale przyleciałaś.
-Proszę cię, przecież nie musisz ze względu na mnie mieszkać z rodzicami.
-Ale nie chcę zostawiać cię samej. Dobra nie gadajmy o tym. To pójdziesz tam ze mną?
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-No weź nie bądź taka. Przecież ja tam będę.
-Wydaje mi się, że sześc do jednego to nierówna walka.
-Trudno, zaniosę cię tam- gdy skończył szturchnął mnie w ramię-patrz, ojciec przyjechał.
-Nawet jeśli mnie siłą do nich zaciągniesz nie będę się odzywać.-pewnym krokiem ruszyłam w stronę samochodu wujka ciągnąc za sobą dwie niebieskie walizki.
-Cześć mała.-przywitał mnie z brytyjskim akcentem
-Witaj Ben.-odpowiedziałam z uśmiechem, Mimo różnicy wieku wolał kiedy mówiłam do niego po imieniu.
-czyżby mój syn już chciał się tobą pochwalić?-zapytał z rozbawieniem
-Można tak powiedzieć, ale i tak nigdzie się dzisiaj nie wybieram, jestem zbyt zmęczona.
-Zobaczysz, jeszcze ze mną pójdziesz.-zapewnienia Tomka wlatywały w moją głowę jednym uchem i wylatywały drugim, nic sobie z jego słów nie robiłam.
-Możemy już jechać?-znikąd pojawiła się Marysia.
-Nie przywitasz się niewychowana małpo?-jej brak kultury był irytujący.
-Już dobrze Julia, nic się nie stało.-przyjazny głos Ben'a nie przekonywał mnie ani trochę, nie przepadał za moją siostrą.
-Cokolwiek.-wsiadłam do samochodu i naburmuszona obserwowałam widok lotniska za przednią szybą samochodu. Po chwili reszta ferajny zajęła miejsca i ruszyliśmy w stronę domu wujostwa.