-Co mam
zrobić, żebyś jednak ze mną poszła?
-Nie
odpuścisz prawda? –Tomek pokiwał tylko głową, więc nie miałam innego wyjścia.
-Ugh… no
dobra, pójdę z tobą.
-Tylko
ubierz coś seksownego, wyczuwam, że komuś możesz się bardzo spodobać. –wyszeptał
do mojego prawego ucha z chytrym uśmieszkiem.
–Czy ty coś knujesz, podstępna
żmijo?
-No co ty,
ja przecież nigdy nic nie knuję. Co nie zmienia faktu, że moi przyjaciele mogą
coś wymyślić.
-Nawet niech
nie próbują, chyba, że chcą poznać moją złą stronę. –pokiwałam palcem przed
twarzą bruneta.
*Wieczorem*
-Jesteś
gotowa? -głos kuzyna dobiegał zza drzwi pokoju.
-Nie wiem co
mam ubrać. –odparłam i rzuciłam się zrezygnowana na łóżko.
-Ehh…
kobiety. –wymamrotał pod nosem podchodząc do mojej szafy. –Weź to i śmigaj do
łazienki. –rzucił w moją stronę szortami z wysokim stanem, białą koszulkę z
nadrukiem i brzoskwiniowe Vansy. Nie sądziłam, że ma taki dobry gust...
-Dzięki.
–uśmiechnęłam się i zniknęłam za drzwiami łazienki.
***
-Nadal nie
chcę tam iść. –oznajmiłam stojąc przed bramą ogromnego domu.
-Teraz,
stojąc przed drzwiami chcesz się wycofać?
-Nie, po
prostu sądzę, że nie będę czuć się tam komfortowo.
-Przesadzasz.
–odpowiedział i zapukał w drewnianą powłokę. Już po chwili drzwi się otworzyły
a zza nich wyłoniła się głowa z burzą loków. Harry?
-O, już
jesteście. Julia? Co ty tu robisz?
-Mogłabym
zadać ci to samo pytanie. –odpowiedziałam cicho.
-To wy się
znacie? –zdziwiony kuzyn przerzucał wzrok to na mnie to na Harrego.
-Poznaliśmy
się w samolocie. Wchodźcie, nie będziecie stać cały wieczór przed drzwiami.
–zaśmiał się i wpuścił nas do środka. Mieszkał w ładnym domu, ale jak dla mnie
trochę za dużym.
-Ej,
chłopaki, Tom z kuzynką już przyszedł! –chłopak krzyknął na cały głos,w końcu przed
nami pojawiła się pozostała czwórka ukochanego zespołu mojej siostry.
-Cześć,
jestem Zayn. –pierwszy odezwał się mulat z wytatuowaną dziewczyną. No to
zaczyna się ciekawie…
-Ja jestem
Louis, ale możesz mówić mi Tommo albo Lou. –czyżby psychol? –To jest Liam i
Niall. –z pewnością, nawet nie daje dojść do głosu innym.
-Ja jestem
Julia, miło mi was wszystkich poznać. –posłałam im mój najpiękniejszy uśmiech i
ruszyłam z Tomkiem w stronę ,jak mniemam, salonu.
-Hej Tom,
nie mówiłeś nam, że masz taką piękną kuzynkę. –gdy usiedliśmy Niall odezwał się
do ‘Toma’, a na moich policzkach
zagościły rumieńce.
-Chcecie się
napić? –zapytał Louis niosąc zgrzewkę piwa.
-Tomek,
pamiętaj, że prowadzisz. –upomniałam kuzyna, gdy sięgnął po butelkę.
-Nie
rozumiem o czym mówisz. –podrapał się zdezorientowany Brytyjczyk.
-Chodzi jej
o to, że jesteśmy samochodem.
-Nie
przesadzaj, możemy was przenocować. –spokojnym głosem odparł Liam.
-A co z
ciocią? Będzie się martwić. –założyłam ręce.
-Już
załatwione. –powiedział Tomek chowając telefon do kieszeni i biorąc łyk
alkoholu.
-Niby jak?
-Normalnie,
wystarczyło napisać smsa. –nic nie odpowiedziałam. Westchnęłam tylko i wzięłam
butelkę z ręki Malika.
-Dobra
dziewczynka. –uśmiechnął się i wrócił na swoje miejsce.
***
Atmosfera
już się rozluźniła, a każdy był po kilku, lub raczej kilkunastu piwach. Ja
leżałam na kolanach nachlanego Tomka, który próbował uśpić mnie jak niemowlę.
-Ej ludzie,
zagrajmy w butelkę. –wypalił nagle Harry.
-Ja w to nie
wchodzę, was jest sześciu, a ja jestem jedna, nie mam ochoty całować was
wszystkich. –chwiejnie wstałam z kuzyna(jak kol wiek to brzmi) i podeszłam do
drzwi.
-Nie no
czekaj, możemy grać w prawda czy wyzwanie. –krzyknął blondyn po czym spadł z
fotela. -Auć.
-Niech wam
będzie. –odwróciłam się na pięcie biorąc butelkę po piwie siadając na dywanie.
Po chwili reszta doczołgała się do mnie:
-Kręć
pierwsza. –wszyscy przytaknęli na słowa LouLou, a ja zakręciłam przedmiotem,
wypadło na Tomka.
-Wyzwanie.
–uśmiechnął się chytro zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-Skoro taki
jesteś odważny, to ściągaj ciuchy i przebiegnij się nago dookoła domu.
–wystawiłam język.
-OK, ale
zamknij oczy. –odpowiedział zdejmując koszulkę.
-Chciałbyś.
-Dobra,
dawaj te gacie! –ponaglał go Tomlinson.
-Przystawiasz
się do mnie?
-Nie, za
bardzo lubię dziewczyny, ale chcę zobaczyć jak robisz z siebie debila. –pijacki
śmiech bywa zaraźliwy.
-Wal się.
–wybiegł z domu pozbywając się bokserek. Zdecydowanie za dużo alkoholu
-Jestem
zmęczona, idę spać.
-Jeśli
chcesz, możesz iść do mojego pokoju. Chodź, zaprowadzę cię. –blondyn pociągnął
mnie za rękę bez możliwości sprzeciwu.
-Cześć
idioci. –rzuciłam krótko kierując się za chłopakiem po schodach.
-To tam.
–wskazał ostatnie drzwi po lewej. –Jeśli chcesz dam ci jakąś koszulkę.
-Jeśli to
nie będzie problem. -powiedziałam cicho obserwując Nialla podchodzącego do
komody.
-Masz, śpij
dobrze.
-Dzięki, ale
gdzie ty będziesz spać?
-Nie martw
się, pójdę do Louisa, on i tak nie będzie w stanie wejść po schodach. –zaśmiał
się lekko.
-Skoro tak,
to będę spać spokojnie. –uśmiechnęłam się. –Dobranoc.
-Dobranoc.
–pożegnał się i wyszedł z pomieszczenia gasząc światło.
*Tomek*
Biegałem
nago w nocy, promile robiły swoje. Gdy zmęczyłem się wróciłem do środka:
-Gdzie
Julia?
-Śpi u mnie
w pokoju.-odezwał się Horan.
-Jak coś jej
zrobiłeś, to umrzesz.
-Spokojnie,
dałem jej tylko koszulkę. Jest tak słodka, że nie mógłbym jej skrzywdzić.
-Masz
szczęście. –uśmiechnąłem się.
-Co nie
zmienia faktu, że jest moja.
-Chciałbyś
Styles. –odgryzł się Irlandczyk.
-Ej, moja
kuzynka to nie przedmiot. Nie jest ani jednego, ani drugiego. –Co oni sobie
myślą, że dziewczyna jest rzeczą? Egoiści.
*Rano*
Obudził mnie
szum wody, chyba Horan bierze prysznic. Boże moja głowa, nigdy więcej nie piję
z tymi debilami. W ustach mam co najmniej Saharę. Moje użalanie się przerwał
Niall wychodząc z łazienki.
-Już nie
śpisz? –zapytał troskliwym głosem.
-Jak widać.
–uśmiech w połączeniu z kacem na mojej twarzy na pewno nie wygląda dobrze.
-Kacyk?
–zaśmiał się.
-Ugh,
umieram.
-Idź weź
prysznic, na pewno dobrze ci zrobi.
-Dziękuję,
ale nie skorzystam. Jedyne o czym marzę to butelka wody. –stoczyłam się z łóżka
i ruszyłam w stronę kuchni. O dziwo wszyscy siedzieli ubrani.
-Pięknie
wyglądasz kuzyneczko. –stwierdził z sarkazmem Tomek.
-Zamknij się
i daj mi wody. –rzuciłam w jego twarz kawałkiem pomidora z kanapki leżącej na
stole.
-O czym wy
znowu gadacie? –zdziwiony Liam rzucił między kęsami jedzenia. Zapomniałam, że
rozmawiamy po polsku.
-Nic
takiego. –uśmiechnęłam się i wyrwałam Zaynowi butelkę z wodą i wypiłam
duszkiem.
-Musisz być
bardzo spragniona.
-Jak diabli.
-Zjedz coś.
–mulat podał mi talerz z kanapkami, a ja wzięłam jedną.
-Dzięki.
-Przyjemność
po mojej stronie.
***
-I jak było?
–ciocia zaczęła wypytywać zaraz gdy wróciliśmy do domu.
-No cóż,
mogło być lepiej, ale zapytaj Tomka co robił wczoraj wieczorem. –zaśmiałam się.
–No pochwal się mamusi.
-Zamknij
się.
-Dowiem się
w końcu co wczoraj zaszło? –ciekawski ton Wiktorii odbijał się echem w mojej
skacowanej głowie.
-Więc Tomek
biegał nago wokół ich domu.
-Boże,
dziecko, czy ty upadłeś na głowę? –rozbawiona ciocia zawsze była mistrzem
ironii i sarkazmu.
-Mamo, nie
przesadzaj, przecież było ciemno.
-Dobra,
chodźcie, pewnie jesteście głodni.
-Tak się
składa, że już jedliśmy. –uśmiechnęłam się lekko. –Idę spać. –rzuciłam
obojętnie wchodząc po schodach.
*Niall*
-Nie mogłeś
uczepić się innej dziewczyny? –Harry dopytywał mnie na temat Julii.
-O co ci
znowu chodzi, przecież nie jest twoją własnością. –zmarszczyłem czoło. Co on
myśli, od kiedy dziewczynę się zaklepuje?
-Jeszcze
nie.
-Zdajesz
sobie sprawę, że jeśli ją skrzywdzisz Tom cię zabije?
-A kto
powiedział, że chcę ją skrzywdzić?
-Ty sam.
-Ciekawe
kiedy. –rzucił zarozumiale pod nosem.
-Nawet nie
zdajesz sobie sprawy z tego, jak często można to wywnioskować z twojego głosu.
–odparłem beznamiętnie i udałem się do mojego pokoju.
*Julia*
-Tomek,
idziemy już?
-Dwie
minutki.
-To samo
mówiłeś pięć minut temu. –przewróciłam oczami. –Ale skoro ty sobie grasz
zadzwonię do Lou i z nim pójdę na tą karuzelę. –wzruszyłam ramionami i
wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni szortów.
-No i spoko.
–odparł nie odrywając oczu od gry.
-Debil.
–rzuciłam cicho zanim wybrałam numer do Tomlinsona. Po trzech sygnałach
odebrał:
-Co jest
mała?
-Mój kochany
kuzyn miał mnie zabrać na London Eye, ale gra jest ważniejsza. Poszedłbyś tam
ze mną? –wypowiedziałam szybko wyczekując reakcji bruneta.
-Bardzo
chętnie, ale dzisiaj nie mogę. Chociaż jest ktoś, kto na pewno z tobą pójdzie,
poczekaj, dam ci go do telefonu.
-No dobra.
–odpowiedziałam uśmiechając się na widok Tomka cieszącego się ze strzelonego
gola.
-Halo?
–usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki.
-Cześć,
pójdziesz ze mną na London Eye?
-Czemu nie,
przyjadę po ciebie za dwie godziny. Pasuje ci?
-Tak, jak
najbardziej. To do zobaczenia o czternastej. –odparłam i rozłączyłam się po
usłyszeniu krótkiego ‘pa’.
-To z kim w
końcu idziesz?
-Na pewno
nie z tobą. Daj zagrać.
-Nic się nie
zmieniłaś. –zaśmiał się.
-Taka już
jestem. –pokazałam mu język i wskoczyłam na dwuosobową kanapę opierając głowę o
ramie kuzyna, po czym wybrałam padem moją ukochaną drużynę.
-Weź,
Barcelona to cioty.
-Nie znasz
się, Real to największe pedały jakie nosiła Ziemia –powiedziałam pewnie.
-Dobra, graj
nie gadaj.
-Kij ci w
oko.
*1,5 h później*
-Wygrałam!
–zaśmiałam się kuzynowi w twarz.
-Oszukiwałaś!
-Ciekawe
jak. Idę się ogarnąć, za pół godziny przyjedzie Horan. Bajo! –pożegnałam się i
ruszyłam w stronę mojego tymczasowego pokoju. Gdy się w nim znalazłam
wyciągnęłam z szafy zwykłe jasne spodnie, zwiewną bluzkę w kwiatki i jeansową
kurtkę. Ubrałam też białe Converse przed kostkę i słomiany kapelusz, po czym chowając do brązowej
torebki najpotrzebniejsze rzeczy wyszłam z pomieszczenia. Ku mojemu zaskoczeniu
Niall właśnie wchodził po schodach:
-Cześć,
idziemy już? –zapytał po tym jak mnie przytulił. To było miłe, nawet bardzo
miłe.
-Tak,
chodźmy. –uśmiechnęłam się szczerze po czym zeszliśmy po schodach. Po szybkim
pożegnaniu z wujostwem wyszliśmy na zewnątrz domu i powoli podeszliśmy do
samochodu blondyna:
-Umm, mogę
prowadzić? –zapytałam cicho.
-Co chcesz
zrobić?
-No, prowadzić.
–odpowiedziałam już nieco pewniej.
-Jeśli
chcesz. –podał mi klucze.
-Dzięki.
–powiedziałam i wsiadłam do samochodu.
*30 minut później*
-Wow, jak na
dziewczynę jesteś niezłym kierowcą.
-No cóż, mam
prawko już dwa lata. –zaśmiałam się.
-Kiedyś zabiorę
cię na karty, co ty na to?
-Bardzo
chętnie, ale chodźmy już, bo się ciemno zrobi. –pociągnęłam go lekko za ramię.
-Wiesz, to
miasto wygląda lepiej nocą. –powiedział prawie szeptem blondyn stawiając opór.
–Może wrócimy tu jak zapadnie zmrok?
-No a co będziemy
robić do tego czasu?
-Możemy iść
do muzeum figur woskowych. Jestem tam. –uśmiechnął się szeroko ukazując białe
zęby.
-To prowadź.
-Ale
najpierw zahaczymy o Nando’s.
-Czemu?
-Nie wiem
jak ty, ale ja jestem głodny.
-Ja w sumie
też. –wykrzywiłam twarz w grymasie łapiąc się za brzuch. –Zapomniałam o
śniadaniu.
-To tym
bardziej musimy tam iść. –odparł i pociągnął mnie za rękę zmuszając do truchtu.
-Aż tak chce
ci się jeść?
-Jak widać.
–uśmiechnął się.